Myśl o naturalnej smakowitości ryby powstrzymała nas od zbędnych kombinacji.
Składniki:
- ok 40 dag świeżych płatów sandacza
- sok z 1/2 cytryny
- świeżo mielony pieprz czarny
- 1 łyżeczka oliwy z oliwek
- sól
- mąka + łyżka bułki tartej do obtoczenia ryby
- olej do smażenia
Opłukaną i osuszona rybę oprószamy solidnie pieprzem i marynujemy przez ok 30 minut w oliwie wymieszanej z sokiem z cytryny. Po tym czasie płaty odsączamy z marynaty (może być przy użyciu ręcznika papierowego). Porcje ryby równomiernie obsypujemy solą. Obtaczamy w mące wymieszanej z małą ilością bułki tartej.
Smażymy na dobrze rozgrzanym oleju - dosłownie po kilka minut z każdej strony.
Podajemy w ulubionym towarzystwie. U nas tym razem: pieczone talarki ziemniaczane i "na prędce" przygotowany sos chrzanowy.
Sandacz pyszny. Ma tak dobre mięso, że chyba jedynie przypalenie jest w stanie go popsuć
Mi sandacz zawsze będzie się kojarzył z wagarami spędzonymi wraz z Mężem na stawach hodowlanych w Gostomi. Ja uciekłam ze studiów, Mąż - wtedy jeszcze nie-Mąż, z pracy. Pieniędzy ledwo na benzynę i coś do picia, padająca mżawka, zieleń i rechoczące żaby w koło.... A tu branie. Kilkuminutowa walka i jest .... piękny, ok. 2 kg sandacz. Duma z połowu wielka. Ale co? Kieszenie puste. Krótkie pożegnanie z rybką i siup do wody, co by sił nie traciła.
Obeszliśmy się smakiem i ze względu na nasilające się opady zakończyliśmy naszą "potajemną" schadzkę :)
Aż mi się zamarzyła taka rybka na obiad :)
OdpowiedzUsuń