czwartek, 17 lutego 2022

Galaretki z kolanek wieprzowych i łapek kurzych. Bomba kolagenowa mniam.

 Dawno mnie tu nie było … again. Można powiedzieć - od zeszłego roku. Życie… nie rozpieszcza, przynajmniej niektórych i niestety w tym mnie. Ale nie o tym. O jedzeniu miało być rzecz jasna. Jako, że zbliża się Wielki Post i kończy się okres „karnawałowego obżarstwa” uznałam, że to ostatni moment by wrzucić przepis na doskonałe galaretki mięsno – kolagenowe. Oczywiście receptura mojej Mamusi. Przepis czeka i czeka a ja znów się nimi obżerałam w ten weekend. Pyszności. Większość osób do zrobienia nóżek wykorzystuje golonki. Moja Mama – kolanka wieprzowe, nóżki (przednie mają więcej mięsa) i kurze łapki. To prawdziwy zastrzyk kolagenu, a jaki smaczny do tego. 🍲Ja po 2-3 dniach „kuracji” mam zdecydowanie gładszą skórę. Dodatkowo kolagen ma zbawienny wpływ na nasze stawy, jako że jest składnikiem tkanki chrzęstnej. Regularne spożywanie go jest szczególnie ważne dla sportowców, seniorów, a także, co ciekawe, osób o niskiej aktywności fizycznej. Dziennie powinniśmy przyjmować między 2,5 a 15 gramów tego białka — nic, tylko się zajadać 😋

Polecam. Sprawdźcie sami:




Składniki (na 6 miseczek):


  • 1 noga wieprzowa przednia
  • 3-4 kolanka wieprzowe
  • 4 łapki kurze
  • 1 marchewka
  • 1 pietruszka
  • kawałek pora
  • 1-2 ząbki czosnku
  • sól
  • pieprz czarny
  • pieprz cytrynowy
  • ziele angielskie
  • liść laurowy
  • żelatyna – wg upodobań

Przygotowanie:

Umyte nóżki itp. zalewamy wodą (tyle, żeby je przykryła). Do zagotowania szumujemy. Dodajemy obrane warzywa, posiekany czosnek i przyprawy. Lekko solimy i pieprzymy. Gotujemy na wolnym ogniu do momentu rozpadania się mięska. Warzywa wyjmujemy oczywiście wcześniej, żeby się nie rozgotowały. Gdy już kostki odchodzą od mięsa, możemy je wyjąc i obrać. Sekretem galaretki mojej Mamy jest to, że trafiają do niej ścięgna i miękkie chrząstki, które wielu z Was wyrzuca. Ja uwielbiam te jędrne elementy. Ponadto stanowią one bogate źródło kolagenu. Warzywa kroimy w kostkę – lub plastry. Jak kto woli. W między czasie studzimy i doprawiamy nasz wywar – solą, pieprzem i pieprzem cytrynowym, który świetnie ożywia „słodkawy” smak wieprzowiny. Należy przy tym pamiętać, że po wystygnięciu wywar będzie delikatniejszy niż na ciepło. Do gorącego jeszcze wywaru dodajemy trochę żelatyny i dobrze rozprowadzamy. Mało precyzyjne wyrażenie, ale to już kwestia indywidualna. W zależności jak zawiesisty wyjdzie nasz wywar i jaką konsystencję galaretki lubimy. Ja nie lubię takiej „sztywnej”. Lubię jak jest zwięzła, ale zarazem mięciutka, wiec ilości żelatyny użytej są symboliczne.

Po ostatecznym doprawieniu dodajemy mięso i warzywa. Ostudzoną i galaretkę nalewamy, czy tam równomiernie rozkładamy do przelanych zimną wodą miseczek. Wstawiamy do lodówki do zastygnięcia. Jeśli chcemy by galaretki miały „prezencję” należy oczywiście wywar sklarować wcześniej. My nie zawsze to robimy, bo i tak jest pysznie. Wadą galaretki jest to, że efekt kolagenowy obserwuję tylko wtedy, gdy spożywam i nie utrzymuje się dłużej, więc trzeba by je jeść codziennie  Drugi problem stanowi to, że jako wywar mięsny – są zakazane przy niewydolności nerek, więc Mama mimo wielkiego smaka nie może ich jeść.





Już tęsknie za pysznymi nóżkami i innymi smakami, a przede wszystkim za Mamą i chwilami spędzonymi we trojkę razem z moim Maksem. Te wieczory w kuchni przy Chińczyku. Śmiech do bólu brzucha przy emocjonujących partyjkach. Wyłączony z wyboru dziecka telewizor…brak konsoli....🎲 Uwierzycie, że takie ferie… i to nie w górach czy na Mazurach🌄🌅 spodobają się? No podobały się i zleciały migiem … zdecydowanie za szybko. Aż żal, że więcej urlopu nie wygospodarowałam. Jeszcze tylko telefon należałoby dziecku wyrzucić przez okno, ale to już za dużo dobroci na raz może ;)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy konstruktywny komentarz mile widziany