środa, 23 października 2013

Zapomniana mini - szyneczka pieczona, czyli pyszna i zdrowa wędlina domowa bez chemii jako bonus do gulaszu wieprzowego

Jesień - pora porządków przed zimą, na ogrodzie i w domowych zakamarkach. A mi zebrało się na porządki blogowe. Trzeba dokończyć myśli, uzupełnić stare wpisy i napisać te nowe - obiecane (sobie przede wszystkim). Dziś postanowiłam napisać w końcu o bonusie do gulaszu wieprzowego, który robiłam jakiś czas temu. Bonus ten to nic innego jak pieczona szyneczka - doskonały dodatek do kanapek. Tak jak kiedyś pisałam wędliny, które są dostępne w sklepach to nic innego jak chemia. Każą sobie płacić ciężkie pieniądze za 60-70% mięsa (niekoniecznie pierwszej jakości i świeżości) i 40 % chemicznych ulepszająco - wypełniających odświeżaczy ;( Często jest tak, że sama nie wiem co kupić i dlatego gdy tylko mam pod ręką odpowiednie mięsko sama przygotowuję wędlinę. Tak się złożyło, że szynka na gulasz była dość pokaźna. Aby nie jeść gulaszu przez tydzień podzieliłam mięso na dwie części

Składniki (kilka dni kanapek):
  • 0,5 - 0,7 kg chudej szynki wieprzowej (ja tym razem użyłam mniej, ale to jest optymalna ilość jednorazowa dla niewielkiej rodzinki)
  • 1 solidny ząbek czosnku
  • 1 listek laurowy
  • 1 ziele angielskie
  • 1 łyżka oliwy
  • majeranek 
  • sól, pieprz
  • szczypta przyprawy do mięsa wieprzowego
Przygotowanie: 
Umyte mięso obsypuję solą i odstawiam na jakiś czas by się rozpuściła. Ząbek czosnku ścieram na drobnej tarce i mieszam  z oliwą. Wklepuję papkę w mięso. Wszystkie przyprawy ucieram w moździerzu na drobny pył. Obsypuję nim szynkę - równomiernie z każdej strony. Szczelnie zamykam i wstawiam do lodówki na całą noc. Następnego dnia pakuję do folii do pieczenia, podlewam odrobiną wody. Piekę w temperaturze 180 stopni przez ok godzinę (w zależności od wielkości i grubości kawałka mięsa).




Mięsa nie wyjmuję z rękawa dopóki lekko nie przestygnie. W ten sposób zachowuje soczystość mimo wypieczenia. Tak przygotowana szynka jest aromatyczna i dość długo zachowuje świeżość (pod warunkiem, że jest dobrze upieczona i odpowiednio przechowywana - nie zaduszona folią). Z resztą wolę częściej piec mniejsze kawałki niż jeść podstarzałą wędlinę. Jest to 100% mięsa w mięsie ;), z dodatkiem samych naturalnych przypraw ziołowych (nawet ta gotowa mieszanka była bez wzmacniaczy smaku i dlatego jej użyłam).
I tak oprócz pysznego obiadu na kolację mieliśmy pyszne i zdrowe kanapki domowe. Polecam. Prosto, pewnie, zdrowo, pysznie, a do tego ekonomicznie.

1 komentarz:

Każdy konstruktywny komentarz mile widziany