wtorek, 12 maja 2015

Restauracja Bazyliszek zaprasza. Klimatycznie, smacznie, gościnnie, czyli opinia po mojemu. Cz. I.

W ubiegły czwartek mieliśmy okazję wraz z moim M wziąć udział w kolacji, na którą zaprosiła nas warszawska Restauracja Bazyliszek. Lokal mieści się w samym sercu Stolicy, tj. na Rynku Starego Miasta. Czy warto odwiedzić to miejsce? Mam nadzieję, że wpis ten oraz następne, będące moją subiektywną oceną, pomogą Wam rozwiać wszelkie wątpliwości w tym względzie.



Zacznijmy od lokalizacji, której zachwalać nie trzeba. Gwarantuję, że już po drodze do knajpy wsiąkniecie
w staromiejski klimat stolicy, a tętniący życiem Rynek Starego Miasta pozwoli Wam w nim pozostać. W samym sercu Starówki, gdzie latem odbywają się inscenizacje, różne pokazy, a miejscy twórcy wystawiają swe rękodzieła, znajdziecie starodawnym drukiem pisany szyld oraz jaszczura - obwieszczające wejście do Bazyliszka. Przed wejściem możecie zastać także menedżera restauracji w swym uniformie, który czujnym okiem dogląda rozległego, restauracyjnego ogródka, przy okazji witając gości.



Gdy tylko przekroczyliśmy próg wejścia, wpadliśmy w wir życia restauracyjnego. Szum rozmów gości,  kelnerzy z wieeelkimi tacami pełnymi talerzy dań, kelnerki lawirujące międzu ludźmi z kuflami pełnymi piwa... Za kontuarem vis-a-vis wejścia barman serwujący kolorowe drinki. Mimo ogólnego zamieszania niemal od razu zauważono naszą obecność i nim się wyjaśniło, że my na kolację zorganizowaną już proponowano nam stolik ;)

Finalnie  okazało się, że mamy się udać na pierwsze piętro. W drodze do zaplanowanego przez kierownictwo miejsca  kolacji miałam okazję zobaczyć rozkład lokalu. Restauracja składa się z kilku sal, o łukowatych wejściach mogących przypominać pieczary bazyliszka ;) Stoliki są zróżnicowane wielkościowo, jak również każda z sal ma swój klimat. Jedne składają się z dyskretnych, dwuosobowych stoliczków dla zakochanych. W innych zakamarkach znajdziesz kilkuosobowe ławy idealne dla paczki przyjaciół. Dekoracje oraz wystrój lokalu nieprzesadzone. Słowem dla każdego coś miłego. Podniszczone schody, kafelki na ścianach połączone z gazetową tapetą oraz skrzypiąca klepka drewniana na podłodze tylko dodają uroku temu miejscu. Całość idealnie oddaje charakter staromiejskiej kamienicy.








Ku mojej uciesze wspólny stół dla blogerów przygotowano w sali kominkowej. Jest to piękna, przestronna sala o starodawnym wystroju i drewnianych ścianach udekorowanych fotografiami starej Warszawy oraz sufitem z tajemniczymi malowidłami na drewnie, Na przeciwko szerokiego wejścia umiejscowiony jest kominek. Wg zapewnień obsługi w chłodne dni hula w nim ogień ku uciesze zziębniętych gości.

Licząc, że już czujecie ten klimat, a nie chcąc Was zbytnio znudzić przejdę do meritum sprawy, czyli oceny dań. Ciekawych bazyliszkowego menu zapraszam do lektury kolejnego wpisu, który już wkrótce.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy konstruktywny komentarz mile widziany