Okazję do samodzielnego ugotowania dyniówki miałam dzięki Mamie, której dynie w tym roku dopisały czy tam obrodziły ;). Jedną z nich przywiozłam dziewczynkom z mojego działu. Udało nam się podzielić dyńkę tak, że i dla mnie kawałek został. Ponieważ u mnie w domu nie ma amatorów dyni poza mną - wiedziałam, że gotuję tylko dla siebie. Chciałam uzyskać smak podobny, do kremu którymś kiedyś uraczyła nas wspominana już Ewa. Co z tego wyszło?
Składniki:
- ok 1 kg dyni (najlepiej, tradycyjnej pomarańczowej)
- 1/2 cebuli
- 1 ząbek czosnku
- 2-3 łyżki tartej marchewki i pietruszki
- 1/2 łyżeczki curry (u mnie oryginalne indyjskie)
- szczypta płatków chili
- solidna szczypta liści lubczyku (u mnie mrożony)
- 1 kostka rosołowa drobiowa
- ok 1 l wody
- 1 łyżka śmietany do zupy
Dynię pieczemy razem ze skórą w temp. ok 170 stopni - długo na tyle by miąższ dał się ładnie oddzielić od skóry. W tym czasie na oliwie szklimy cebulę i czosnek. Następnie zalewamy bulionem i dodajemy starte warzywa. Miękki miąższ dyniowy dodajemy do bulionu. Chwilę gotujemy, blendujemy na gładko. Doprawiamy lubczykiem, curry i chili do smaku. Na koniec zaprawiamy odrobiną śmietany by krem stał się aksamitny.
Z tak małego kawałka dyni wyszły mi 3-4 solidne porcje zupy. Fakt, że dynia, którą dostałam od mamy była niesamowicie mięsista. Przy tym okazała się bardzo słodka, co niekoniecznie zgadzało się z moja koncepcja smakową. Koniec, końców - krem wyszedł smaczny i bardzo pożywny, ale w oryginalnym wydaniu smakował mi o wiele lepiej (zgodnie z zasadą, że lepiej smakuje jak Ci podadzą). Osobiście uwielbiam krem z dyni na ciepłą jesienna kolację. Ciepło, aromatycznie i kolorowo - idealnie na jesienne krótkie dni.
Kremik wygląda fajnie. Też dodaję cebulę i czosnek do takiej zupy :)
OdpowiedzUsuńZ lubczykiem musiała być bardzo aromatyczna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń