Złapałam oczywiście za telefon. Skonsultowałam listę zakupów z Mamą i następnego dnia rano wybraliśmy się naszą trzyosobową rodzinką na targ. Listy oczywiście z domu nie wzięłam, więc "na czuja" zakupiliśmy co potrzeba, a Syncio przy okazji najadł się winogron skubiąc to tu, to tam ;). Po długich poszukiwaniach udało nam się zdobyć kiełbasę jałowcową, a sam jałowiec "ukradliśmy" Teściom. Na targu zapomnieliśmy, a w normalnych sklepach totalny brak tej przyprawy. Pozostało już tylko wziąć się do garów. Oto przepis na bigos wg mojej Mamy:
Składniki:
- ok. 1,2 kg kiszonej kapusty
- ok. 1/2 kg kapusty białej
- 1/2 kg wołowiny (ja użyłam mięsa z łaty)
- ok kg kości wieprzowych
- małe pętko kiełbasy jałowcowej
- małe pętko kiełbasy biebrzańskiej (chuda, podsuszana)
- ok 20 dag wędzonki
- garść grzybów suszonych
- 1 świeży prawdziwek
- 3-4 średnie cebule
- 2 ząbki czosnku
- sól
- pieprz w ziarnach (10-15 sztuk)
- ziele angielskie (dwa ziarna)
- 2 liście laurowe
- 2 owoce jałowca
- 1 suszona śliwka
- 1/2 łyżeczki przecieru pomidorowego
- szczypta kminku w całości
- 2-3 łyżki oleju roślinnego
Kapustę kiszoną pocięłam na drobno. Kapustę białą, pozbawioną głąba i opłukaną poszatkowałam. Dodałam do niej jedną posiekaną cebulę, posoliłam i odstawiłam na jakiś czas by złagodniała w smaku. W odpowiedniej wielkości garnku zagotowałam umyte kości wieprzowe. Zebrałam szumowinę. Do tak powstałego wywaru wrzuciłam kapustę białą, świeżego borowika i wymoczone w gorącej wodzie suszone grzyby wraz z zielem i listkiem. W drugim garnku zagotowałam kapustę kiszoną z pieprzem, kminkiem i posiekanym czosnkiem. Dodałam do niej osoloną i popieprzoną wołowinę przysmażoną w plastrach na posiekanej cebuli. Gdy kapusta biała była już miękka przełożyłam ją wraz z kośćmi i grzybami do kapusty kiszonej. Pogotowałam jeszcze ok 40 minut i wyłączyłam. Następnego dnia znów zagotowałam bigos. Wyjęłam kości i obrałam z mięsa, a plastry wołowiny pokroiłam na drobne kawałki i wrzuciłam wraz z mięsem wieprzowym z powrotem do gara. Dodałam jałowiec. Kiełbasę i wędzonkę pokroiłam w kostkę i przysmażyłam na kolejnej cebuli. Dodałam trochę przecieru pomidorowego, wymieszałam i wrzuciłam do kapusty. Z braku śliwki wędzonej dodałam suszoną. Pogotowała się do miękkości i ją wyjęłam, by bigos nie był za słodki. Bigos gotował się jeszcze z godzinkę. Następnego dnia podany został do obiadu, i następnego dnia i jeszcze następnego ;)
Muszę przyznać, że smakował mi ten mój bigos. Wyczułam w nim smak tego "mamowego", a to oznacza sukces. Mężowi, któremu był dedykowany też bardzo smakował. Jedyne co źle to, że tak szybko się skończył. Z pewnością niedługo znów przyrządzę. Z tym, że następnym razem trzeba podwoić porcję kapusty i będzie gar 10 litrowy ;) Coś się zamrozi czy zawekuje i na jakiś czas z głowy ;)
A jeśli chodzi o moje imieniny to Mąż zapewnił mi fantastyczny dzień bez gotowania, ale z dobrym jedzeniem i nie tylko ;) Czasem fajnie jest być nakarmionym ;) A grunt to spędzić razem czas. Buziaczki Kochanie
ile rodzin tyle przepisów na bigos :D
OdpowiedzUsuńAle super, że wzięłaś się za robienie mamowego-to nie lada sztuka! :D
Smakowicie wygląda ten bigos. U mnie dodaje się więcej koncentratu jest intensywniej czerwony. :D Aż mi się zachciało takiego bigosu :O
OdpowiedzUsuńBigosu dawno nie jadłam i chyba czas najwyższy zrobić.
OdpowiedzUsuń