sobota, 25 lipca 2020

Wafle orzechowo - kajmakowe. Domowe trochę. A może coś słodkiego bez pieczenia i na szybko?

Niedawno, jakiś czas temu, w którąś sobotę po południu, w czasach, gdy Mąż jadł jeszcze słodycze bez oporów - padło hasło - a może byśmy coś słodkiego zrobili... Było już oczywiście po zakupach, więc w grę wchodziło tylko coś z produktów, które są w domu. Padło na domowe wafle. Bez pieczenia, proste - no i mega słodkie. Już jakiś czas przymierzałam się do ich zrobienia.A to dzięki koleżance Hani. Od kilku lat kiedy przynosi je po weekendzie do pracy wcinam bez opamiętania. Nawet teraz gdy jestem w innym dziale woła mnie na wafla i dzięki jej za to ;)
No w każdym razie przejdźmy do samych wafli. Wykonanie proste i szybkie. Trzeba oczywiście odrobinę cierpliwości i precyzji przy smarowaniu oraz dobrego noża  i zdecydowanej ręki do krojenia. Oprócz tego niewiele więcej. Składniki do nabycia w każdym osiedlowym sklepie.


Składniki:
  • 1 opakowanie wafli tortowych
  • 1 mała puszka masy kajmakowej
  • 3-4 łyżki kremu typu Nutella
  • 3-4 łyżki dżemu gładkiego
Przygotowanie:

Wafle smarujemy z jednej strony - na przemian masą kajmakową i kremem orzechowym. Dajemy cienkie warstwy bo masy są mega słodkie. W środek dajemy jedną warstwę dżemu gładkiego w ulubionym smaku. My wybraliśmy lekko kwaskowy dżem z owoców pomarańczowych - dla przełamania tej słodyczy. Wafle układamy jeden na drugim i dociskamy lekko i równomiernie. 

Odkładamy w całości naszą piramidkę by masy
trochę związały i zmiękczyły wafle do krojenia. Jakieś pół godzinki będzie wystarczające. Potem na równej powierzchni kroimy zdecydowanym ruchem tak żeby nie pokruszyć. 


To właśnie jedyna trudność - nakładanie kremu i krojenie wafli - tak by ich nie pokruszyć. U nas zajął się tym Mąż. Moja wieczna "trzęsiłapa" mogłaby przy tej czynności nieźle namieszać ;)


Oczywiście aby było bardziej domowo - powinniśmy sami zrobić masy do przełożenia wafli, ale wtedy byłoby zdecydowanie dłużej.  Z założenia miało być na szybko, no więc w ruch poszły gotowe sklepowe półprodukty. 
Moje pierwsze wrażenie?
Czemu te wafle nie są tak dobre jak te Hani? Wyglądają ładnie, ale gdzie ten smak? Byłam lekko rozczarowana. Taka prosta sprawa i skopaliśmy? Zjedliśmy po 2 wafle, a reszta wylądowała w folii w lodówce. W nocy nie ubyło, więc Mąż miał prawdopodobnie takie same odczucia jak ja. Następnego dnia pomyślałam w stylu mojej Mamusi - trzeba jeść, żeby się nie zmarnowało ;)
Jeden gryz i wszystko jasne. Wafle potrzebowały czasu, żeby zmięknąć, a smaki żeby się "przegryźć". Noc w lodówce i wafle zrobiły się pyszne jak te Hani. Potem poszło gładko. Zniknęły sukcesywnie i z sukcesem.
Przepis na prostą i szybką "trochę domową słodycz". Polecam, kiedy w kuchni gorąco, piec się nie chce, a głosik w głowie woła o coś słodkiego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy konstruktywny komentarz mile widziany