wtorek, 15 września 2020

Dynie na wiśni, czyli kilka kadrów na koniec lata.

Dziś przepisu nie będzie. Ani na jedzenie ani na życie, ani na szczęście. Wrzucam kilka kadrów nie na temat - na koniec lata po prostu. Na pożegnanie ciepłych dni (chociaż mam nadzieję, że jeszcze będzie ich wiele). Codzienność bywa szara. Bywa rozczarowująca. Bywa też okrutna i smutna. Obserwacja natury zawsze daje mi pewne ukojenie. Tak jak już wspominałam nie raz i nie dwa... nie lubię naszej szarej aury jesienno - zimowej. Wiem, że zdarzają się piękne dni, ale dla mnie jest ich zdecydowanie za mało w okresie, który nadchodzi. O tej porze roku zdecydowanie tęskno mi do bardziej nie tyle, że tropikalnych, ale słonecznych klimatów.

                                            

Dlatego też póki u nas słonko - łapię każdą chwilę na powietrzu. Najczęściej na ogrodzie Mamy w weekendy, bo w tygodniu nie ma kiedy, gdzie i czym się rozkoszować. A jak tak łapię te chwile to zastanawiam się kiedy cała wiosna i lato mi uciekły i tęsknota za czasem minionym mnie bierze. Chciałabym czasem móc się zatrzymać na cały okres wiosenno - letni. Przestać pracować, przestać gonić, przestać brać udział w szarym życiu miejskiego człowieka. Wynieść się na wieś, nad morze, jezioro. - gdziekolwiek - byle bliżej natury. Siedzieć, patrzeć, podziwiać jak życie się rodzi na nowo i pokrywa zielenią szary świat. Czy kiedyś taka chwila wytchnienia będzie mi dana? Chciałabym. Chciałabym też nie być wtedy jeszcze stara i zgorzkniała, żeby docenić w pełni te momenty...







Nie byłabym sobą, a Kuchnia po mojemu nie byłaby moja, gdyby czasem nie znalazły się tu takie wywody, wywodziki z głowy i serca wzięte.🌄🌈🌝🌞🌺🌻🌼🌷🌸🌹🐢

1 komentarz:

Każdy konstruktywny komentarz mile widziany