czwartek, 20 lutego 2014

Kluski śląskie smażone po Mężowsku. Uwaga: mega smaczna alternatywa dla frytek!

Wczoraj w ramach remanentu w lodówce wyjęłam robione w poniedziałek kluski śląskie. Ulubiony przez moich chłopaków dodatek do potraw. Sztuk pięć konkretnie się ostało. Ilość "ni w ... ni w oko" za przeproszeniem, ale przecież wyrzucić szkoda. Mąż zapytał do czego te kluski. Na to ja: do zjedzenia. Zajęta pisaniem nie zwróciłam uwagi na działania Męża. Po kilku minutach "wyłonił się" z kuchni z parującymi, rumianymi kluskami na talerzu. Wyglądały tak pięknie, że bez zastanowienia (po uprzednim sfotografowaniu oczywiście) rzuciliśmy się na nie razem z Chrześniakiem Bartkiem, który spędzał u nas leniwe popołudnie z okazji ferii szkolnych. Pyszota. Chrupiące, rumiane, a w środku mięciutko - ziemniaczane. Sprawdźcie sami, a nie pożałujecie.


Składniki:
  • kluski śląskie pozostałe z obiadu (przepis znajdziecie tu)
  • przyprawa typu Vegeta
  • olej do smażenia
Przygotowanie:
Kluski kroimy w paski i wrzucamy na dobrze rozgrzany tłuszcz. Posypujemy przyprawą typu vegeta - wybierając z niej głównie warzywka. Obracamy by zrumieniły się z każdej strony. Pyszności gotowe. A przynajmniej mi się wydaje, że one powstały właśnie w ten sposób. To tajemnica wieloletniej praktyki Męża w przysmażaniu kopytek i innych klusków. Nie raz i nie dwa słyszałam historie jak się do niego współpracownicy w kolejce ustawiali po smażone kopytka na drugie śniadanie w pracy. I pewnie jeszcze nie raz tę historię usłyszę ;)
Pewnie także nie raz poproszę Męża o przygotowanie smażonych śląskich. Pyszne są. Oczami wyobraźni widzę pieczone mięsko, smażone kluski i pyszną surówkę. Wymarzony obiad. A gdyby tak oprószyć je jeszcze chili na przykład? To i na przekąskę lepszą niż chipsy się nadadzą te mężowskie kluseczki.
Jestem pod mega wrażeniem i Wy też będziecie.

2 komentarze:

Każdy konstruktywny komentarz mile widziany