... ale tym razem w większym składzie. Robi się ciepło, więc znowu trzeba zacząć ruszać tyłek. Którejś pięknej niedzieli wybraliśmy się na spacer z Ewą, Mateuszem i dzieciakami. Zaczęło się w podwarszawskiej stadninie, a na koniec znowu wylądowaliśmy w
Piorunowie na wypasie ;) - mimo mocnego postanowienia domowego żywienia i niedzielnych kotletów czekających w lodówce z resztą. Po drodze zabraliśmy kochaną Teściówkę i wybraliśmy się w to urokliwe miejsce.
Znowu było pysznie, znowu zielono, a i dzieciaki miały okazje się nieznośnie wyhasać - no może poza tym Najmłodszym, co to jeszcze niemobilny. Nie mogę się doczekać aż tam wrócimy ponownie. Może jak wygram zakład (Mąż wie o czym mowa) to się tam wybierzemy na przepyszną pizzę z pieca :)
Oto kilka fotek:
|
Mój mały Piłkarz w akcji... |
|
...i ja.... |
|
Piaskownicę zostawiłam Specjalistom - Adasiowi i Maksiowi |
|
...a tamtejsza pizza to po prostu poezja |
Myślę, że wszystkim z nas zrobiło dobrze te kilka rodzinnych godzin spędzonych na powietrzu. Sobie i Wam polecam kolejne takie wypady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy konstruktywny komentarz mile widziany