W związku z tym jestem i wprawdzie z ogromnym opóźnieniem chwalę się naszym pysznie koślawym boiskiem urodzinowym Maksia.
Jeśli chodzi o standardowe procedury to odsyłam do pierwszego tortu gdyż w sprawdzonych przepisach nie warto nic zmieniać. Wspomnę tylko o piłkarskich innowacjach. Od kiedy powstał plan tortu a'la boisko zostało kilka kwestii do rozwiązania. A pytanie fundamentalne to jak uzyskać kolor murawy. Zasięgnęłam porady w internecie. Pomysł z barwieniem szpinakiem nie przypadł do gustu Mężowi, kiwi ze względu na kwaskowatość tez było zbyt ryzykowne. Dlatego postanowiliśmy zdać się na dobroć cukierniczych osiągnięć cywilizacyjnych - barwnik spożywczy. Trochę się za nim nabiegałam by nie mnożyć kosztów i nie płacić za internetową wysyłkę - ale dostałam, dzięki życzliwości pewniej właścicielki cukierni.
Testy murawy zostały przeprowadzone i okazało się, ze krem pięknie odzwierciedla kolor wiosennej murawy. Pozostało upiec ziemisty (czyli czekoladowy) biszkopt, ubić krem śmietanowy, zrobić wsad brzoskwiniowy, a potem sklecić tortowe boisko i narysować linie.
Jesli chodzi o parametry techniczne to FIFA czy tam UEFA mogłyby się przyczepić - że krzywo, że murawa nierówna, ale sam Niunio, Goście oraz my Rodzice - jako twórcy byliśmy usatysfakcjonowani. W końcu przecież gdybyśmy chcieli idealnie, wychuchane boisko piłkarskie to byśmy zamówili w cukierni. Chodziło o staranie i samodzielne wykonanie. Możemy być z siebie dumni rzeknę nie skromnie i już snujemy plany na kolejny tort za rok.
No cóż. Do następnej wolnej chwili ;) a czas niech goni nas
smacznie <3 :)
OdpowiedzUsuń