Spin-Dżitsu smakuje świat

W tym miejscu znajdą się pomysły i przepisy na wszelkie pyszności, które przyrządzam i przyrządzałam swojemu ukochanemu Maksiowi.
      Spinu, bo tak na Synka wołamy z Mężem (od Spin Dżitsu - mistrza walk z Lego Ninjago, o którym opowiadał nam nasz wspólny Chrześniak Bartek), lubi jeść. Tylko przez pierwsze dni po urodzeniu trzeba było go budzić "na cycka". Nie pamiętam, żeby później odmawiał pyszności. Najpierw karmiony był tylko piersią, potem trochę dojadał sztucznego mleka. Zaczęły się alergie. Zdarzały się kolki. Moja dieta ograniczyła się do pięciu dań na krzyż. To były dla mnie ciężkie czasy. I stąd chyba teraz rozkwit mojej pasji do gotowania. Teraz już wszystko mogę jeść ;) Ale wracając do Syna... Kiedy skończył 5 miesięcy poznaliśmy uroki słoiczków. Było cudownie. Klik i danie gotowe. Tylko, że Syn zżółkł od słoiczkowej marchewki, a nasz domowy budżet wraz z rozwojem maksiowego żołądka zaczął widocznie topnieć. Prosty rachunek - Syn je coraz więcej, prawie w każdym słoiczku jest marchewka - trzeba, więc zacząć gotować. Początkowo byłam przerażona. Skąd ja będę wiedziała, że to zdrowe, odpowiednio zbilansowane? Czy Maksiowi zasmakuje? Jak można gotować bez soli i przypraw? Tak sobie myślałam. Kilka dni minęło, kilka prostych zupek ugotowałam, a Syn pochłonął bez zająknięcia i w ten sposób otworzył się dla nas nowy świat. Teraz uwielbiam gotować dla niego. Wymyślać coś nowego czy też serwować tradycyjne potrawy w wersji dziecięcej i patrzeć jak wcina z radością i dopomina się więcej.

Pierwsza maksiowa zupa made by Mama
Kiedy powstała? Nie pamiętam. Maksio miał 7 - 8 miesięcy. W każdym razie najchętniej opisywałabym tu dania, które teraz mu przyrządzam. To jest dopiero radocha. Pierwsze zupki są nudne. Trzeba po kolei, cierpliwie wprowadzać składnik po składniku i z drżeniem serca obserwować czy pojawi się wysypka czy się nie pojawi. Przynajmniej ja tak miałam. Spinson (przypominam, że o moim Synu mowa) od początku miał wrażliwy żołądeczek - kolki, alergie, zaparcia. Tak mnie w tym względzie chłopak zestresował, że czekoladę to na niedawnych chrzcinach pierwszy raz w ustach miał. I to też bez mojej zgody - sam się truskawką w czekoladzie poczęstował. Biedne dziecko, co nie?
No w każdym razie wracając do pierwszej zupki - oto moja tajemna receptura:
  • 1 marchewka
  • 1 ziemniak
  • "naparstek" masła
  • woda (tyle co do ugotowania warzyw)
Umyte, obrane warzywa ugotować. Najlepiej na parze. Zmiksować dokładnie dla bezzębnej paszczy. Dodać odrobinę masła dla smaku. Rozcieńczyć wywarem z warzyw do uzyskania odpowiedniej konsystencji (niezbyt gęstej, ale i nie za rzadkiej, żeby się wygodnie karmiło) Żadnych przypraw oczywiście.
Nuda straszliwa ale dziecku smakowało. Wysypki też na szczęście nie było ;)
         P.S. Jeśli zupa wyszła za rzadka, można zagęścić kleikiem ryżowym (rzadko kiedy uczula - jedynie zatwardza jeśli wiecie o czym mówię ;))
                                                                                                                napisane dnia 20.06.2013

 Następne zupki dla Maksia polegały na dodawaniu kolejnych składników (oczywiście pojedynczo) do wyżej stosowanego schematu przygotowania. Tak więc do kolejnej zupki dołączały:
  • pietruszka - choć ma dużo przeciwutleniaczy, prowitaminy A, żelaza i witaminy C - jest silnym alergenem, więc należy zachować ostrożność przy jej wprowadzaniu do diety. 
  • seler - zawiera dwa razy więcej witaminy C niż w owocach cytrusowych. Oprócz tego zawiera witaminę B kompleks, kwas foliowy i witaminę PP, niewielkie ilości beta-karotenu a także witaminę E
  • burak - zawiera białko, cukry, sole mineralne, witaminy z grupy B i witaminę C. Ma szczególnie znaczenie dietetyczne dzięki dużej zawartości błonnika, który wpływa dodatnio na trawienie (dlatego Maksio bardzo często jadł buraka)
  • brokuł - jest najmniej wzdymający z roślin kapustowatych, dobrze komponuje się z masełkiem. Na Maksia zaparcia też jak znalazł
  • dynia - doskonałe żrodło beta - karotenu. Surową dynię dawałam w deserkach ze względu na słodkawy smak i dobry wpływ na trawienie. Gotowaną rzadziej w formie obiadowej np. puree z ziemniakiem
  •  kalarepa - źródło witamin B, C, K oraz "związków zdrowia" czyli: magnezu, żelaza fosforu, luteiny (dla wzroku). Korzystnie wpływa na trawienie i NIE UCZULA - dlatego w diecie Maksia pojawiła się już po ukończeniu 6 miesiąca życia
  • groszek zielony - nadaje słodkawy smak potrawom, podoba się dzieciom ze względu na kolor i kształt
  • cukinia - źródło witaminy A. Maksio nie przepada za jej lekko mdłym smakiem dlatego przemycałam ją do zupek i przecierów wielowarzywnych
  • papryka czerwona, żółta - jest doskonałym źródłem witaminy C. Nadaje potrawom dla dziecka wyrazistości. Wartoużywać obu kolorów - dania będą się podobały dziecku.
  • fasolka szparagowa, brukselka i kalafior - z podawaniem tych warzyw wstrzymałam się do ukończenia roku
    Dostarcza witamin (z grupy B, C, K, beta-karotenu) i soli mineralnych (wapnia, magnezu, żelaza i fosforu). Już jedna, średnich rozmiarów główka kalarepy pokrywa dzienne zapotrzebowanie na witaminę C. Kalarepa zawiera luteinę niezbędną do prawidłowego funkcjonowania narządu wzroku. Ponadto korzystnie wpływa na układ trawienny. Dzięki zawartości włókien roślinnych reguluje perystaltykę jelit i jest wykorzystywana w leczeniu zaparć.

    Źródło: http://www.smaczny.pl/artykul,wlasciwosci_zdrowotne_kalarepy
    Copyright © Smaczny.pl
    życia ze względu na tendencje Maksia do kolek i wzdęć
W międzyczasie nadeszła też chwila na wprowadzenie mięska do diety Spinsona ale o tym napiszę już następnym razem. Najwyższa pora zająć się jego dzisiejszym obiadem w realu ;)
                                                                                                            napisane dnia 25.06.2013

Mięso w diecie małego dziecka

Pierwsze mięsko Maksiu zjadł jak skończył pół roku. Był to indyk. Oczywiście ze słoiczka jako, że wtedy byłam jeszcze spanikowaną mamuśką co to nie wierzy, że dobrze mięso dla dziecka ugotuje i uważa, że w fabryce zrobią to za nią lepiej. Oczywiście nic nie mam do słoiczków. Uważam, ze są zbawieniem dla świeżo upieczonych Rodziców, bo martwić się jeszcze o to, czy "nie za krótko, nie za długo, czy świeże, czy dobra konsystencja" w momencie gdy trzeba się martwić o jeszcze wiele innych rzeczy (bo się jeszcze nie wie, że wcale nie trzeba martwić się o wszystko;) - to już za wiele. Później też się czasem przydają - w podróży czy tam kiedy Mąż obiad dla Syna zapomni wyłączyć i się przypali ;)
Indyk i królik to gatunki mięsa od których warto zacząć. Zarówno mięso królicze jak i indycze jest delikatne, łagodne w smaku, bogate w w lekkostrawne białko.Przede wszystkim nie uczula, więc można je podawać również maluchom ze skłonnością do alergii. Jedno co jest pewne - we wprowadzaniu mięsa do diety małego smyka należy zachować jak ze wszystkim umiar i ostrożność. 
                                                                                                                                                napisane dnia 17.07.2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy konstruktywny komentarz mile widziany